Hollywood przełomu lat 40,tych i 50’tych to brudne miejsce pełne niebezpieczeństw, jeżeli nie znasz odpowiednich ludzi. Charlie przekonuje się o tym w bardzo brutalny sposób, gdy pewnego ranka budzi się w obcym mieszkaniu z leżącym na podłodze zimnym ciałem Valerii Sommers – wschodzącej gwiazdy kina – i kompletnym zaćmieniem niepozwalającym mu sobie przypomnieć wydarzeń ostatniej nocy. Jej śmierć to nie tylko problem Charliego, ale także studia, które musi dokończyć film bez Valerii, jednocześnie unikając skandalu. Te wydarzenia doprowadzą naszego bohatera do pewnej mrocznej tajemnicy, a konsekwencje podjętych przez niego działań nie umkną uwadze osób pociągających za sznurki. Co zwiastuje mroczne Zaćmienie? I co, jeżeli dobrych ludzi już nie ma?
Komiks Zaćmienie autorstwa Eda Brubakera i Seana Phillipsa wyraźnie reklamowany jest jako efekt inspiracji kinem Noir. Rzućmy więc okiem, czy faktycznie spełnia on kanoniczne cechy gatunku: Motywy gangsterskie są tu wyraźnie zarysowane, a główny bohater opowieści dając im odpór sam z czasem podejmuje moralnie wątpliwe decyzje. W miarę lektury zauważamy, jak bardzo podział między dobrymi i złymi jest jedynie rzeczą umowną, a zakończenie jeszcze bardziej utwierdza w przekonaniu, że są to mało znaczące etykiety. Wynik nieco aroganckiego traktowania świata przedstawionego z góry z mylnym przekonaniem, że jako czytelnicy mamy prawo wiedzieć więcej i kibicować tym dobrym. Sprawa nieco się komplikuje, gdy odkryjemy, że dobrych po prostu nie ma.
Akcja rozgrywa się na przełomie lat 40’tych i 50’tych w USA, odpowiadając gatunkowym standardom czarnego filmu podobnie jak mroczna atmosfera miasta i permanentny niepokój o losy głównego bohatera. Jest tu również obecna tajemnicza zbrodnia, napędzająca akcję opowieści i towarzysząca jej degrengolada środowiska filmowego. W zakończeniu próżno szukać radosnych akcentów. Po lekturze poczujemy się niczym brocząca w rynsztoku ofiara nocnej libacji alkoholowej i tak właśnie powinno być zwieńczone dobre kino Noir. Gatunkowo mamy tu wszystkie właściwe puzzle, włączając w to zabójczo piękną femme fatale.
Zaćmienie fabularnie nie zawodzi, chociaż operuje kliszami gatunkowymi. Jest to w dużej mierze zasługa bohaterów. Charlie Parish – postać, wokół której rozgrywa się cała intryga i jednocześnie główny bohater tej historii to człowiek, którego analizować możemy na wielu płaszczyznach. Weteran wojenny, który zmaga się z traumatycznymi wspomnieniami z frontu jest pełen sprzeczności. Z jednej strony dopingujemy mu, z drugiej nasze podejrzenia rosną, gdy poznajemy go coraz lepiej. Fakt, że nie pamięta nocy, w której dokonano zabójstwa mógłby przecież być równie dobrze typowym wyparciem winnego. Podobnie niejednoznaczni są pozostali uczestnicy tych wydarzeń. Jego przyjaciel Gil Mason to jedyna osoba, której ufa bezgranicznie i jednocześnie człowiek, który ciągle go zawodzi. Ich relacje nabierają nowej dynamiki mniej więcej w połowie opowieści i intrygują, aż do samego dojmującego końca. Równie skomplikowane są postaci Mayi Silver, Phila Brodsky’ego czy tajemniczego Drak’e Millera. Moja dobra rada – zanim zaczniecie oceniać kogokolwiek dobrnijcie do ostatniej strony.
Sean Phillips to rysownik z branżowej topki, który może się poszczycić aż 4 nominacjami do komiksowego odpowiednika Oscara – nagrody Eisnera – z czego raz zgarnął wygraną. Jedna z owych nominacji dotyczyła Zaćmienia i jeżeli przed lekturą miałem jeszcze jakieś wątpliwości, to po niej z trwogą przyznałem przed samym sobą, że przynajmniej pod względem graficznym miałem do czynienia z jedną z najlepszych komiksowych publikacji wydanych w Polsce w 2018 roku. Dzięki klasycznej kresce niemal odczuwamy własnymi zmysłami brud i powojenną szarzyznę Hollywood tamtej epoki. Jego styl nasycony jest kanciastymi formami, a rezygnacja z cieniowania na rzecz głębokiej czerni przypomina nieco dokonania Mike’a Mignoli. Swoje trzy grosze dokłada tu także Elizabeth Breitweiser nakładając tusz z wielkim wyczuciem dynamiki kadru, co całościowo przekłada się na odbiór komiksu jako niemal Hollwyoodzkiej superprodukcji.
Słów kilka należy poświęcić także samemu wydaniu. Mucha Comics może postawić Zaćmienie obok najlepszych pozycji, jakie jak dotąd wydała. Okładka przywołująca na myśl książki Stephena Kinga przyciąga wzrok, a ilość zawartych dodatków robi wrażenie nie tylko w kontekście wizualnym, ale również merytorycznym. Jest tu tego od groma, a osoby interesujące się warsztatem tak rysowniczym jak i fabularnym, lub też nakładaniem tuszu, będą mogły dowiedzieć się kilku szczegółów fachu od twórców. Tak bezbłędne wydanie w pełni uzasadnia cenę.
Paradoksalnie Zaćmienie ma masę argumentów za tym, by olśnić czytelnika i zwiastuje kilka godzin wyborowej lektury dla odrobinę bardziej wymagającego odbiorcy. Począwszy od niebanalnej fabuły, po oryginalną narrację, a na świetnych rysunkach – przywołujących na myśl klasykę komiksu – skończywszy. Gwarantuję, że jest też świetnym sposobem na to, by zaprosić do świata komiksów osobę, która wcześniej patrzyła na tę dziedzinę sztuki z pobłażliwością – ze szczególnym uwzględnieniem miłośników kina Noir, którzy w tym wypadku poczują się jak przysłowiowa ryba w mrocznej wodzie (z zarzuconym prochowcem i kapeluszem naciągniętym na łuskowatą głowę).
Tytuł: Zaćmienie
Wydawnictwo: Mucha Comics
Data premiery: 10.07.2018
Tytuł oryginalny: The Fade Out
Autor: Ed Brubaker (scenariusz), Sean Phillips (rysunki)
Liczba stron: 400
Oprawa: Twarda
Druk: Kolorowy