Nic w życiu nie trwa wiecznie, na każdego czeka koniec drogi. Śmierć nie oszczędzi nawet superbohaterów. Nie ominie nawet tych z pozoru nieśmiertelnych. Czas dogonił również Rosomaka. Trudno uwierzyć, prawda? Czy Wolverine otrzyma godny swoich dokonań kres historii? Tego mógłby sobie życzyć każdy fan, dla którego odejście Logana jest poruszającym i znaczącym momentem.
Do zbliżającej się śmierci Rosomaka czytelnicy przygotowywani byli już dłuższy czas. Komiks Śmierć Wolverine’a jest zwieńczeniem trylogii Marvela. W nim spotykamy się z Loganem w podeszłym wieku – ze zmarszczkami na twarzy, opadającymi siłami i wyzbytym z entuzjazmu. Co gorsza – pozbawiony zostaje swojej umiejętności regeneracji. Znalezienie lekarstwa na dręczącą go przypadłość wymaga czasu. Oczekując na rozwiązanie problemu staje się idealnym celem dla różnych oprychów, z którymi Wolverine od dawna miał na pieńku. Jak długo jest w stanie się obronić osłabiony niekończącymi się walkami i z oczami zalanymi krwią?
Czytając Śmierć Wolverin’a można odnieść wrażenie, że tom ten jest złożony z serii potyczek. Kończy się jedna i zaczyna kolejna. Cała opowieść złożona z mini historii dążąca krok po kroku do nieuniknionego kresu. Fabuła pędzi przez kartki komiksu, nadając narracji szybkie tempo, jedynie momentami zatrzymując się na chwilę oddechu i zadumy. Ze zniecierpliwieniem i ze strachem o ulubionego bohatera śledzimy kolejne kadry. Ale czy tak samo jak Logan jesteśmy w stanie pogodzić się ze sposobem, w jaki dogoniła go śmierć? Nie jestem przekonana, czy to był koniec godny takiego bohatera.
Cała historia, jak sam tytuł wskazuje, skoncentrowana jest na ostatnich chwilach Rosomaka. Autorzy ukazują nam go jako schorowanego pana w podeszłym wieku, którego marzeniem jest odejście w świętym spokoju na emeryturę. Wobec przeciwności losu nie poddaje się. Tak jak przystało na X-Mena i jednego z większych twardzieli Marvela. Na swojej drodze spotyka różne postacie – mniej lub bardziej znaczących wrogów oraz starych, dobrych przyjaciół. Soule nie rozpisuje się jednak na ich temat zbyt mocno, wprowadza po jednym zdaniu opisując relacje z głównym bohaterem.
Do oprawy graficznej komiksu nie ma jak się przyczepić. Rysunki są bardzo dokładne, szczegółowe i bezbłędnie pokolorowane – nawet uproszczenia drugiego planu prezentują się zacnie. Dobrze narysowane postacie i ich świetnie oddana mimika sprawia, że z łatwością możemy wczuć się w klimat i emocje towarzyszące wydarzeniom. Egmont swoją pieczołowitością oddało wszystkie te atuty podczas przygotowania rodzimego tłumaczenia. Dzięki nim na naszych półkach może zagościć kolejny tom komiksu spięty w miękką okładkę ze skrzydełkami, z bardzo dobrym papierem i tłumaczeniem w środku.
Po lekturze komiksu Śmierć Wolverine’a, muszę szczerze napisać, że jestem trochę rozczarowana. Po epickim kinowym kresie losów Rosomaka uważam, że w komiksie jego koniec nie został odpowiednio uhonorowany. Być może stałam się ofiara swych własnych oczekiwań. Nie żałuję jednak, że tytuł ten znalazł się w mojej kolekcji. Jego lektura była przyjemna i miła dla oka. Z pewnością też zakupu nie pożałuje żaden fan walecznego X-Mena ani osoba, która wcześniejszych tomów tej trylogii nie znała – komiks można potraktować jako spójną całość i całkiem intrygujący element kolekcji.
Tytuł: Wolverine. Śmierć Wolverine’a
Wydawnictwo: Egmont
Data premiery: 07.12.2017
Tytuł oryginalny: Death of Wolverine
Autor: Charles Soule (scenariusz), Steve McNiven (rysunki)
Liczba stron: 108
Oprawa: Miękka ze skrzydełkami
Druk: Kolorowy
Seria/cykl: MARVEL NOW