Miesiąc temu pastwiłem się nad pierwszym numerem polskiego Spider-Mana, nadszedł więc czas aby pójść dalej i ponownie przenieść się do roku 1990. Mam nadzieję, że nadal towarzyszycie mi w tej podróży, bowiem również miesiąc po ukazaniu się tamtego komiksu, wydawnictwo Semic TM-System Codem (ciągle jeszcze nie TM-Semic) kontynuowało swoją drogę ku chwale i w lipcu, w samym środku wakacji, ukazał się Amazing Spider-Man nr 2. Stało się wtedy jasne, że numer pierwszy nie był jednorazowym wyskokiem i mamy do czynienia z miesięcznikiem! Od teraz trzeba było w bardziej rozsądny sposób dysponować ciężko zarobionym kieszonkowym tak, aby mieć każdego miesiąca odłożone 9500 zł na nowy komiks ze Spiderem, nabywany w osiedlowym kiosku Ruchu. Ale czego się nie robiło dla swojego idola!
Przejdźmy jednak do zawartości zeszytu, która tym razem prezentowała się nieco bardziej okazale i o wiele bardziej spójnie. Mieliśmy już za sobą krótką genezę bohatera i przypadkowe dwie z jego przygód – można więc było przejść do konkretów. Numer drugi polskiego Spider-Mana prezentował bowiem kompletną historię pierwszego spotkania Pajęczaka z niejakim Władcą Murów (w tym miejscu inwencja tłumacza wspięła się na wyżyny, chodziło bowiem o super złoczyńcę znanego jako Juggernaut, który został w polskiej wersji ochrzczony mianem, jakim można by nazwać majstra na budowie). Był to przedruk z oryginalnych zeszytów The Amazing Spider-Man #229 i #230 z 1982 roku, ze scenariuszem Rogera Sterna i klasycznymi rysunkami Johna Romity Jr.
Nadal jednak wydawca witał polskich czytelników w universum MARWELA…
Widać było, że Codem uczy się na własnych błędach, bowiem odnotować można było wzrost jakości – o niebo lepsze liternictwo, nieznacznie lepsze tłumaczenie (nie pozbawione jednak zabawnych wpadek, do których jeszcze wrócę później, prezentując TOP 5 kadrów z tego numeru) – nie licząc oczywiście nieszczęsnego Władcy Murów.
Pierwszy rozdział, Nikt nie zatrzyma Władcy Murów (Nothing Can Stop the Juggernaut) zaczyna się od koszmaru, który śni tajemnicza Madame Web (albo, jak chce tłumacz, „ślepa wróżka Web”). W tym proroczym śnie, kobieta widzi złowieszczą sylwetkę „Mrocznego”, który przyszedł ją porwać. W jej obronie staje Człowiek-Pająk, lecz nawet on nie daje rady.
Mroczny był bezlitosny. Niszczył wszystko i wszystkich. Nawet Pająka…
Wróżka w obliczu śmierci z rąk potwora budzi się z krzykiem i chwilę później dzwoni do Petera Parkera, znając jego sekretną tożsamość i prosząc o pomoc.
W międzyczasie do portu w Nowym Jorku wpływa „super motorówka, sterowana komputerem”. Na jej pokładzie znajduje się niejaki Tom Cassidy, który z kompletnie nieznanych pobudek chce porwać wróżkę Web. W tym celu wysyła po nią swojego kumpla, Kaina, lepiej znanego jako Władca… Och, dajmy sobie z tym już spokój! Po prostu Juggernauta, który kompletnie ignoruje takie drobiazgi jak drzwi.
W tym miejscu potrzebna jest pewna dygresja, aby wyjaśnić kim właściwie jest Tom Cassidy, który dla ówczesnego polskiego czytelnika był postacią zupełnie nieznaną i o ile mi wiadomo, nie pojawił się już nigdy w żadnym z polskich numerów Spider-Mana [sprostowanie: jak słusznie zwróciło mi uwagę kilku Czytelników, Black Tom wraz Juggernautem pojawili się jeszcze w polskim Spider-Manie nr 4/95, który był crossoverem z X-Force]. Właściwie to postać ta nazywa się Black Tom Cassidy i jest mutantem, członkiem niesławnego Bractwa Złych Mutantów, który często ścierał się z grupą X-Men, a także z Deadpoolem (postać ta ma się nawet pojawić w nadchodzącej wielkimi krokami drugiej części filmu Deadpool). Jego zdolności polegały na kierunkowaniu energii termo-kinetycznej używając do tego drewnianych przedmiotów. Z ciekawostek, Black Tom Cassidy jest kuzynem Seana Cassidy’ego, lepiej znanego jako Banshee. Koniec dygresji.
Juggernaut przemierza Manhattan kierując się prosto do mieszkania Madame Web (i mówiąc „prosto” mam na myśli dosłownie prosto, klockowaty Władca Murów prze bowiem na azymut, nie zwracając uwagi na przeszkody, takie jak chociażby ściany). Wróżka swoim trzecim okiem widząc co się święci, informuje Parkera, który szybko zmienia ciuchy na kostium Spidera i udaje się na spotkanie z nieznanym zagrożeniem.
FOOOING!
Mimo, że Spider-Man bardzo się stara, nie jest w stanie zatrzymać Juggernauta. Próbuje skontaktować się z „X” (czyli X-Men), „Pogromcą” (czyli Avengers) i Fantastyczną Czwórką…
Ale nikogo nie ma! Tragedia!
Najwyraźniej wszyscy pechowo zaplanowali sobie urlop w tym samym czasie. Zrezygnowany Spidey zahacza jeszcze o pracownię Doktora Strange, którego też nie ma! Co zrobić, Pajęczak jest zdany tylko na siebie i w akcie desperacji zastawia pułapkę na Juggernauta, zalepiając swoją siecią drzwi do mieszkania Madame Web i podłączając ją pod wysokie napięcie (sieć, nie Madame Web). Na nic jednak ten misterny plan, dla Władcy Murów to bowiem zaledwie jak połaskotanie. Wielki kloc wdziera się do mieszkania, powala Spidera i bierze wróżkę pod pachę. Nie spodziewa się jednak tego, że Madame Web odłączona od swojej aparatury szybko umrze. Zirytowany Juggernaut, niczym dziecko, któremu mama zrobiła do szkoły kanapkę z pasztetem, strzela focha, rzuca wróżkę na ziemię i rusza w drogę powrotną.
Spider-Man rozpoczyna akcję usta-usta i czeka na przyjazd karetki, a kiedy sanitariusze zabierają kobietę do szpitala, w Pajęczaku gotuje się prawdziwa furia i przysięga sobie, że dopadnie sprawcę całego tego zamieszania.
W tym miejscu zaczyna się rozdział drugi, Schwytać Władcę Murów (To Fight the Unbeatable Foe), w którym dzieje się właściwie to samo, co w rozdziale poprzednim, tylko w drugą stronę. Juggernaut wraca na łódź Cassidy’ego, a Spider próbuje go zatrzymać. Tym razem jednak Pająk jest naprawdę wkurw… znaczy, zdenerwowany jest bardzo! Próbuje wszelkich, nawet najbardziej ekstremalnych sposobów, łącznie z wysadzeniem w powietrze cysterny z benzyną. Jednak to też nie robi wrażenia na niezniszczalnym przeciwniku. Ostatecznie Spider-Man wpada na desperacki pomysł, uczepia się głowy Juggernauta, blokując mu pole widzenia i podstępem prowadzi go na budowę, gdzie wylano świeży beton (przy okazji zbierając solidne cięgi). Juggernaut tonie w płynnym cemencie i wydaje się, że to załatwiło problem. Całą sytuację obserwuje przez lornetkę Tom Cassidy, zastanawiając się czy jego koleżka wylezie z tej pułapki, czy może nie.
Dziś nie dowiemy się tego – ale już drukują się kolejne numery!
– informuje wydawca w ostatnim kadrze i tak kończy się ta historia (spoiler: wcale nie dowiedzieliśmy się tego w kolejnych numerach, ani nigdy później!).
A teraz czas na obiecane TOP 5 najlepszych kadrów z drugiego numeru Spider-Mana.
1.
Mamy tu do czynienia z jakimś dziwacznym szykiem przestawnym w dymkach. No i ten nieszczęsny „Człowiek-Pająk Spider”, który snuje się za tłumaczem od poprzedniego numeru…
2.
Powiedział Juggernaut wlatując do dziury.
3.
Służący Doktora Strange informuje Spidera, że tajemniczy „X” kiedyś walczył z Władcą Murów. Nikt nie wie o co chodzi. Niestety wtedy nikt jeszcze nie wiedział kim są X-Men i że to „oni”, a nie „on”.
4.
Ciekawe tylko, czy niesamowity HULKEN o tym wie?
5.
Ten kadr to doskonała kwintesencja lat 90. Tak się wtedy mówiło, np. w kontekście „nienawidzę facetki od majcy!”.
To już wszystko na dziś. Mam nadzieję, że podobała Wam się kolejna wycieczka w przeszłość, bo już za miesiąc starcie Człowieka-Pająka Spidera ze złowieszczym… DIABELSKIM TROLLEM! (znanym lepiej jako Hobgoblin).
2 komentarze
Tekst całkiem niezły, jak zwykle! Ale Black Tom pojawił się przynajmniej w Spidermanie 4/95, być może też jeszcze w jakimś późniejszym.
Masz rację, Thorze! Zupełnie zapomniałem, albo może wyparłem z pamięci ten crossover z X-Force, z godnymi pożałowania rysunkami Roba Liefelda. 😉 Rzeczywiście jest tam znowu duet Juggernaut – Black Tom. Ale to chyba był jedyny taki przypadek, bo późniejsze numery to już jest Maximum Carnage, a potem Maximum Clonage.