Komiksowi superbohaterowie mają tendencję do wpadania w pewne koleiny i podążania dalej ich śladami. Zdają się wówczas gonić własny ogon często powtarzając wątki i wprowadzając znużenie do opowieści. Wtedy przychodzi taki moment, w którym twórcy pozwalają sobie na rzucenie ich – a wraz z nimi także często nieprzygotowanych na to czytelników – w zupełnie nowym kierunku. Mogą to być np. o wiele mroczniejsze opowieści, w których umiera istotna postać. Jednak tym razem mam okazję opowiedzieć wam o całkowicie odwrotnej sytuacji.
Opowieść Mój Największy Wróg różni się znacznie od tego, co twórcy komiksów o Mrocznym Rycerzu serwowali nam dotychczas. Zadaniem, przed jakim stoi, jest dostarczenie Two-Face’a całego i zdrowego do pewnego zapomnianego przez Boga i świat ośrodka, gdzie zgodnie z posiadanymi przez niego informacjami znajdować ma się lekarstwo, które pozwoli Harveyowi odzyskać zdrowe zmysły. Niestety Two-Faceowi ta wizja jest nie w smak, więc robi wszystko co w jego mocy, by ich wędrówka znalazła szybszy i mniej radosny koniec. By to osiągnąć Harvey wzniesie się na wyżyny swych manipulacyjnych talentów i nie tylko uczyni z Batmana obiekt polowań wszystkich żądnych pieniędzy kryminalistów, ale także wroga publicznego Gotham. Ponadto tytuł został wzbogacony o jeszcze jedną, krótką historię Przeklęte Koło dt. nowego sidekicka Batmana. Duke musi się zmierzyć ze starym znajomym Mrocznego Rycerza, co zbiega się w czasie z potrzebą podjęcia przez niego trudnych decyzji dotyczących jego najbliższych.
Mój Największy Wróg to opowieść drogi. Podróż Batmana z jego starym przyjacielem i wrogiem jednocześnie stanowi przyczynek do postawienia obu w wielu skrajnych, czasami wręcz irracjonalnych sytuacjach. Trudno oprzeć się wrażeniu, że Scott Snyder tworząc fabułę do tej pozycji był mocno zainspirowany westernami. Jeżeli ktoś z was oglądał 3:10 do Yumy wie mniej więcej czego może się spodziewać po tym komiksie. Całe watahy przeciwników kontra jeden człowiek z misją, więźniem i praktycznie zerowymi szansami na osiągnięcie sukcesu. Tak – to właśnie ten rodzaj opowieści. Jednak jak to zwykle w komiksach o Nietoperzu bywa, jego przeciwnicy to dosyć charakterystyczne postaci, a pośród nich rozpoznamy takie legendy jak Pingwin czy występujący w drugiej opowieści Zsasz. Wątki są dobrze wyważone i elementy akcji idą w parze z chwilami oddechu. Dzięki temu komiks czyta się bez znużenia i z niemałym zaciekawieniem. Na szczególną uwagę zasługują zwłaszcza te spokojniejsze momenty wypełnione rozmowami między Batmanem a Two Facem, stanowiące niejednokrotnie okazję do głębszego poznania motywów naszych bohaterów. Należy zaznaczyć, że sam scenariusz nie jest pozbawiony niedoróbek, jednak historia broni się całkiem intrygującym, gęstym klimatem i… szczyptą humoru.
W gruncie rzeczy jedynym elementem, który był nieco męczący jest Duke Thomas – nowy towarzysz Batmana w walce ze zbrodnią. Niestety postać ta jest po prostu miałka. Brakuje jej charakteru i iskry. Jedyne co ratuje tę postać to dodatkowa historia, która ukazuje nam tragizm jego przeżyć. Nie mniej jednak im dłużej mam do czynienia z Dukem, tym bardziej jestem zmęczony faktem, jak bardzo nijako bohater jest rozpisany.
Od strony graficznej album wygląda bardzo przyzwoicie. Nic dziwnego, skoro za ten aspekt odpowiada John Romita Jr. znany m.in. z serii Kick-Ass. Jego kreska jest fanom komiksów znana i ceniona. Również w wypadku omawianego Batmana rysownik solidnie wywiązał się ze swojej pracy. Rysunki z drugiej opowieści to zasługa Declana Shalveya. Niestety na tle Romity Declan wypada odrobinę gorzej, chociaż i jemu trafia się kilka dosyć przyjemnych dla oka kadrów. Za wydanie komiksu odpowiada wydawnictwo Egmont, które serwuje nam komiks w miękkiej oprawie z rozkładanymi grzbietami. W kwestii dodatków standardowo mamy okazję zapoznać się z m.in. biografiami twórców i galerią okładek
All Star Batman Mój Największy Wróg to całkiem interesująca propozycja. Mimo pewnych oczywistych niedoróbek fabularnych czyta się go dosyć przyjemnie i ma zadatki na pozostanie w naszej pamięci jako intrygująca próba wrzucenia Batmana w nieco inną gatunkowo opowieść. Jest to więc komiks godny polecenia dla tych, którzy chcieliby poobcować z nieco mniej mrocznym mrocznym-rycerzem.
Tytuł: All-Star Batman – Mój największy wróg. Tom 1
Wydawnictwo: Egmont
Data premiery: 08.11.2017
Tytuł oryginalny: DC Rebirth: All Star Batman Vol. 1: My Own Worst Enemy
Autor: Scott Snyder (scenarzysta) & John Romita, Danny Miki, Declan Shalvey (ilustratorzy)
Liczba stron: 168
Oprawa: Miękka, ze skrzydełkami
Druk: Kolorowy