Za lasami, bazgrołami, siedmioma zeszytowymi kartkami, skrywa się fantastyczna, kolorowa i pełna radości kraina – Doodland. Niestety, jak to we wszystkich bajkach bywa, szczęście w takim beztroskim miejscu trwać wiecznie nie może i zostaje zakłócone przez przerażającego, wygłodniałego potwora – Omnibusa. Czy Doodlersom uda się zwiać w jednym kawałku?
Escape Doodland to debiutancki tytuł małego polskiego dwuosobowego studia – flukyMachine. Jest to wymagająca platformówka, w której sterujemy małymi, uroczymi, nabazgranymi stworkami – Doodlersami podczas ich szaleńczej ucieczki przed kłami przerażającego Omnibusa. Do własnej obrony mamy jedynie … śmierdzące, wystrzałowe pierdy! Na pierwszy rzut oka gra nie wydaje się być trudna – kolorowa, przyjemna dla oka grafika, jakby wyciągnięta spod mazaków rysownika – kto by przypuszczał, że wraz z rozpoczęciem rozgrywki rozpoczyna się szaleńczy bieg na śmierć i życie.
Sterowanie jest bardzo proste. Nie odpowiadamy za bieg postaci, bo ta porusza się sama. Za pomocą spacji przeskakujemy przeszkody lub się wspinamy, a pozostałą kombinacją trzech klawiszy (które możemy ustawić sobie sami tak, by prowadzić ucieczkę w jak najwygodniejszy dla nas sposób) dodajemy smrodkowe dopalacze, do których użycia niezbędne są uzbierane zapałki. Oprócz nich kolekcjonujemy zielone fasolki, które umożliwiają zakupy w sklepie oraz pomogą odblokować kolejne etapy. Do śmiercionośnej ucieczki rozgrzeje nas krótki, ale treściwy samouczek.
Gdzie jednak tkwi wspomniana trudność rozgrywki? Otóż w tym, że Omnibus czycha i korzysta z naszego najmniejszego zawahania, z każdej straconej przez nas sekundy! Nie pomagają również napotkane na trasie dodatkowe przeszkody, które trzeba ominąć w określony sposób. Wierzcie mi, zginiecie nieraz i nieraz przyjdzie wracać do samego początku konkretnej planszy. Ale bez obaw – gra jest do przejścia. A jakby dla kogoś było za mało, oprócz trybu trudnego mamy tryb… trudniejszy! Możliwość zakupu bonusów czy odblokowania innych postaci zachęca by zagrać znów i znów i jeszcze raz…
Grafika sprawia wrażenie nabazgranych pisakiem rysunków. Jest ładna i przyjemnie zawiesić na niej oko (kiedy oczywiście mamy na to chwilę i jesteśmy pewni, że nie zeżre nas potwór). Razem z muzyką i odgłosami naszego stworka tworzy urocze tło do rozgrywki. Każdy poziom przenosi nas w inne otoczenie i lokalizację, ale miarowe i płynne zmiany wyglądu tła sprawiają wrażenie ciągłości pomiędzy poszczególnymi etapami.
W moje łapki wpadły dwie wersje gry – na PC oraz na Switcha. I muszę szczerze przyznać, że pomimo moich obaw, gra jest świetnie dostosowana do rozgrywki na obu tych urządzeniach. Wydaje mi się, że grafika na konsoli od Nintendo wygląda trochę lepiej niż ta na komputerze (pewnie ma to związek z mniejszym wyświetlaczem, który więcej wybacza), ale na PC też jej niczego nie brakuje. Sterowanie w obu przypadkach jest dobrze zaplanowane, jednak polecam dostosować klawisze pod siebie – to znacznie ułatwia zabawę.
Podsumowując – jestem jak najbardziej na tak! Escape Doodland to świetny przerywnik pomiędzy wielkimi tytułami, który, mimo swojego niedużego rozmiaru, dostarczy nam wiele emocji. Można go przejść w całości od razu (jak ktoś zdoła!), albo można do niego również często wracać, do czego zachęca nas ładna grafika i dopracowane dźwięki, nie za długie i zróżnicowane etapy, system bonusów oraz możliwość odblokowywania kolejnych “uciekających” postaci. Zatem kto jest na tyle odważny, by pomóc Doodlersom?
W grę możecie zapatrzyć się tutaj.
Tytuł: Escape Doodland
Gatunek: niezależne, akcja, przygodowe, zręcznościowe
Producent: flukyMachine
Wydawca: PlayWay S.A., Ultimate Games S.A. (Steam), QubicGames S.A. (Nintendo Switch)
Data wydania: 30.11.2018 (Steam, Nintendo Switch)
Platforma: PC, Switch
Wersja językowa: polski, angielski, francuski, niemiecki, hiszpański, rosyjski, chiński, portugalski
Tryb gry: Singleplayer