Hartigan to gliniarz z zasadami. A w mieście grzechu to już stanowi problem. Szykując się powoli do emerytury ze względów zdrowotnych postanawia wykorzystać ostatnie godziny swojej służby na to, by dopaść Rostka – syna senatora Stanów Zjednoczonych. Zboczeniec i pedofil od lat wymykał się policji dzięki swoim koneksjom. Ale Hartigan w końcu ma szansę złapać go na gorącym uczynku i wymierzyć sprawiedliwość, jednocześnie ratując z jego rąk ostatnią ofiarę – Nancy Callahan. Konsekwencje tej nocy na zawsze zmienią życie całej trójki.
Świat komiksów podobnie jak każda inna dziedzina sztuki ma artystów, których nie trzeba nikomu przedstawiać. Są charakterystyczni, wyraziści, a ich styl jest prawie nie do podrobienia. Jednym z takich właśnie twórców jest Frank Miller. Jego run z Batmanem czy Daredevilem należy obecnie do żelaznej klasyki powieści obrazkowych, a interpretacja wydarzeń pod Termopilami podbiła serca czytelników i doczekała się świetnej ekranizacji filmowej. Jednak prawdziwą perełką w jego karierze niewątpliwie jest seria Sin City, która – co mało zaskakujące – również została przełożona na język dziesiątej muzy. Posklejany z różnych historii i wyreżyserowany przez Roberta Rodrigueza nie tylko wciągał smolistym klimatem kina noir, ale także w oryginalny sposób wykorzystywał kolor selektywny. Jednym z wybijających się epizodów w tej ekranizacji była adaptacja opowieści Ten Żółty Drań.
Recenzje stanowią zazwyczaj subiektywny punkt widzenia recenzenta. Mając to na uwadze musicie wiedzieć że historia Ten Żółty Drań jest moją ulubioną z całego filmu Sin City. Do komiksu natomiast zabierałem się dosyć długo ze względu na natłok innych zobowiązań i przeszkadzaczy. Jednak kadry z dzieła Rodrigueza wciąż z równą świeżością tkwią w mojej głowie. Tym większe było moje zdziwienie, gdy w końcu zdecydowałem się wziąć za barki z miastem grzechu. Opowieść Ten Żółty Drań na kartach komiksu może się pochwalić bliźniaczymi ujęciami, do tych z ekranizacji. Jest to bez wątpienia duży plus. Miller ma wyjątkowy talent do filmowego przedstawiania swojej historii. Charakterystyczne dla jego kreski z każdej strony wylewa się mrok, brud i pot.
Pewien problem mam natomiast z samym wydaniem. Z jednej strony komiks jest skrojony świetnie. Ma twardą oprawę, niemałą galerię grafik sprzed i po historii, oraz galerię okładek. Problemem jest natomiast cykl wydawniczy. Jeżeli moje informacje są zgodne z prawdą, to Egmont właśnie wypuścił kolejny już dodruk. Nie ma w tym nic złego, bo jest to dowodem, że historia po prostu się sprzedaje. Jednak nowa edycja ma przesuniętą panoramę na grzbiecie. Powoduje to sytuację w której nie możemy po prostu dokupić brakujących tomów, jeżeli posiadamy kilka egzemplarzy z wcześniejszej edycji. I ponownie, nie byłby to duży problem, ale wydawca postanowił jeszcze trochę namieszać robiąc dodruk nie po kolei. Były to kolejno tom pierwszy, piąty, trzeci, drugi i recenzowany właśnie tom czwarty. Niezła chronologiczna maniana, a w sklepie internetowym łatwo się naciąć kupując wcześniejszą edycję. Nie muszę chyba mówić, że można było to rozwiązać o wiele łatwiej.
Sin city Ten Żółty Drań to jedna z najlepszych historii spod ręki mistrza Franka Millera, którą każdy fan powinien mieć na swojej półce. Jest tu absolutnie wszystko, co można wymagać od gangsterskiej opowieści noire. Wartka wciągająca fabuła, realistyczne postaci z dobrze rozbudowaną motywacją, femme fatale i bardzo gęsty klimat. To historia o nadziei, zemście i zasadach. No i o tym by nigdy nie lekceważyć kolesia, który nie ma już nic do stracenia.
Za dostarczenie komiksu do recenzji dziękujemy wydawnictwu Egmont Polska.
Tytuł: Sin City. Ten żółty drań. Tom 4
Wydawnictwo: Egmont
Data premiery: 02.2014 (pierwsze wydanie)
Tytuł oryginalny: That Yellow Bastard
Autor: Frank Miller
Liczba stron: 238
Oprawa: Twarda
Druk: Kolorowy
Seria/cykl: Sin City